Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1060

Ta strona została przepisana.

si, lękając się utracić złudzeń, dla których żyć pragnął i dla których chciał umrzeć.
Kiedy dwaj podróżni przejeżdżali koło młodzieńca, niespodziewając się, aby kto był w koniczynie ukryty, kobieta gładziła włosy, nie mając czasu uczynić tego w zajeździe.
Henryk ją ujrzał i poznał; o mało biedak nie stoczył się w rów, gdzie pasł się koń jego.
Podróżni przejechali.
O! wtedy, gniew opanował Henryka, tak dobrego i cierpliwego, gniewał się, że mieszkańców domku tajemniczego sądził uczciwemi.
Lecz po protestacyach Remyego, po udanych smutkach kobiety, ta podróż albo raczej zniknięcie, było pewnym rodzajem zdrady dla człowieka, który tak uporczywie, ale zarazem z takiem uszanowaniem oblegał bramę jej domu.
Gdy cios, który ugodził w serce Henryka zobojętniał nieco, młodzieniec odgarnął piękne jasne włosy, otarł pot z czoła i wsiadł na konia, postanowiwszy żadnych niezachowywać względów, wyjąwszy nakazywanych przez resztę uszanowania i dalej jechać za uciekającymi.
Zrzucił płaszcz a kaptur spuścił i udał się za podróżnemi myśląc, że droga wolna dla wszystkich.
Postanowił nie mówić ani do Remyego,