Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1103

Ta strona została przepisana.



Rozdział XIV.
BRACIA.

W kwadrans potem Henryk powrócił a widział, każdy mógł się o tem przekonać, na wzgórzu, które mgła zasłaniała, znaczny oddział wojsk francuskich, odciętych.
W bok szerokiego obszaru wody, który otaczał wieś zajmowaną przez żandarmów d’Aunisa, równina zaczęła się wychylać i wznioślejsze punkty ziemi, jakby po potopie odsłaniać.
Błotnisty muł pokrył wszystkie pola, przykro było patrzeć, jak w miarę wysychania i opadania wody, okazywało się mnóstwo ludzi powięzłych w błocie, pragnących dostać się do wsi, miasta, lub chociaż na wzgórze.
Słyszano ich wołania, i otóż dlaczego trąby odzywały się ustawicznie.