Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1118

Ta strona została przepisana.

wcześnie powracający do domów i obawiający się wpaść w ręce nieprzyjaciela.
Niekiedy także, spotykano francuzów, z ziębniętych i zgłodniałych, — niezdolnych do walki, którzy lękając się wpaść w ręce flamandczyków, woleli czekać dnia, niż w niepewną puszczać się drogę.
Zrobiono dwie mile w dwóch godzinach; te dwie mile posunęły awanturniczy patrol aż na brzeg Rupel; lecz po trudnościach nastąpiły niebezpieczeństwa; kilka koni po niepewnej stąpając drodze potknęło się i wraz z jeźdźcami wpadło w bystro płynącą rzekę.
Wielekroć ze statku stojącego u brzegu padały strzały, które raniły dwóch ciurów i jednego żandarma.
Jeden z ciurów obozowych raniony był przy boku Dyany; objawiła ona litość nad nieszczęśliwym, lecz żadnej obawy o siebie.
Henryk w tych trudnych okolicznościach pokazał się dla powierzonych mu ludzi dzielnym dowódzcą i prawdziwym przyjacielem; jechał pierwszy i cały oddział wiódł za sobą, nie powierzając się instynktowi konia, ale własnej przezorności; zgoła, tak prowadził wojsko, że tylko o jego myślał ocaleniu, a sam się narażał.