Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1122

Ta strona została przepisana.

— My będziemy kierowali łodzią — odezwał się jeden z oficerów marynarki.
— Dobrze — odpowiedział Henryk — ale nie spuszczajcie nas z oczów i złączcie się z nami jak tylko do wsi przyjdziemy.
— A jeżeli nam statek kto zabierze?
— O sto kroków od wsi, znajdziecie dziesięciu ludzi, którym statek oddacie.
— Wybornie — odpowiedział oficer.
I silnem pchnięciem, odparł łódź od brzegu.
— To szczególniejsza — rzekł Henryk — w dalszy puszczając się pochód, zdaje mi się, że znam ten głos.
W godzinę potem znalazł we wsi oddział hiszpanów, o którym mówiono; napadnięci niespodzianie, niestawili nawet oporu.
Henryk kazał rozbroić jeńców i zamknął ich w najmocniejszym domu we wsi, oddając pod straż dziesięciu swoim ludziom.
Oddział dziesięciu przeznaczono do pilnowania łodzi.
Innych dziesięciu wysłano na rozmaite punkty.
Henryk postanowił następnie odpocząć z ludźmi w domu przeciwległym temu, w którym jeńców zamknięto. Pożywienie na sześćdziesiąt osób było gotowe.