Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1124

Ta strona została przepisana.

— Są panie.
— A gdzie?..
— Tam, przy końcu stołu.
Nie tylko, że siedzieli na końcu, ale w najciemniejszem miejscu.
— Panowie — zawołał Henryk — nie tylko nie jecie, jak widzę, ale nadto w najgorszem miejscu siedzicie.
— Dzięki ci panie hrabio za pamięć — odpowiedział z nich jeden, ale więcej potrzebujemy snu niż pożywienia i oczekujemy, aby nam odejść pozwolono.
Henryk słuchał z wielką uwagą, lecz widocznie więcej zważał na głos, jak na wyrazy.
— Czy pański towarzysz tego samego pragnie? — zapytał hrabia.
I spojrzał z uwagą na tego towarzysza; Zmuszony do odpowiedzi, towarzysz, bąknął zaledwie dosłyszanym głosem.
— Tak, panie hrabio.
Na te dwa wyrazy hrabia zadrżał.
Powstał, pobiegł na róg stołu i stanął przed oficerami.
— Panie — rzekł do tego, który pierwszy przemówił — uczyń mi łaskę jednę.
— Jaką, panie hrabio?