Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1161

Ta strona została przepisana.

mość od piętnastu, dni nie widziałeś twarzy kobiecej; albowiem nie można uważać za ludzi ten rodzaj istot dwunożnych, zamieszkujących równiny; są to tylko samice...
— Chcę widzieć kochankę pana du Bouchage; Aurilly, chcę widzieć, rozumiesz?
— Rozumiem Mości książę.
— A więc, odpowiedz.
— A więc, odpowiadam, że ją może zobaczysz, ale nie przez drzwi...
— Mniejsza o to — odpowiedział książę — jeżeli nie mogę jej widzieć przez drzwi, to zobaczę przez okno.
— A! wybornie!... jedna myśl mi przychodzi, a myśl wyborna, pójdę poszukam drabiny.
Aurilly wyszedł na dziedziniec, potem pod wystawę, gdzie żandarmi konie pomieścili.
Tam znalazł to, co prawie zawsze pod wystawą gospodarską znaleźć można, to jest drabinę.
Wywlókł ją z pośrodka koni, nie budząc uwagi ludzi i unikając kopyt końskich; wywlókłszy, przystawił do muru zewnętrznego od ulicy.
Potrzeba było być możnym i zuchwale pogardzać zwyczajami świata i przyzwoitości, aby wśród dnia i w obec stojącego na warcie żołnie-