Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1175

Ta strona została przepisana.

— Czy słyszysz go pani? — rzekł Henryk — żegnam cię raz ostatni.
I uścisnąwszy rękę Remyego, wybiegi na schody. Dyana zbliżyła się do okna drżąca jak ptaszek, który zobaczy węża.
Ujrzała twarz księcia oświetloną pochodniami, które trzymali żandarmi.
— Żyje ten szatan, żyje!.. — zawołała z tak strasznym wyrazem, że sam Remy przeląkł się — on żyje i my żyjemy; on udaje się do Francyi i my tam podążemy.