Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1199

Ta strona została przepisana.

schylając się i przyciskając go kolanami — nie... musisz tu pozostać.
Ostatnia zasłona ocieniająca pamięć Aurillego spadła mu z oczu.
— Haudoin! — zawołał — zginąłem!..
— Jeszcze nic — rzekł Remy, zatykając mu usta ręką, ale zginiesz zaraz.
I prawą, ręką wydobył nóż z pochwy.
— Teraz, kochanku, teraz masz słuszność, zginiesz na prawdę...
Stal zanurzyła się w gardle muzykusa i niewyraźne odezwało się chrapanie.
Dyana z obłąkanemi oczyma, drżąca i wsparta na siodle, nie odwróciła oczów od tak okropnego widoku.
Jednak skoro ujrzała krew tryskającą z pod noża, przechyliła się w tył i spadła z konia, jak nieżywa.
Remy niezajmował się nią w tej straszliwej chwili.
Zrewidował Aurillego, wziął dwa rulony złota, przywiązał mu kamień do szyi i wrzucił do stawu.
Deszcz padał ulewny.
— Panie! zatrzej ślady twojej sprawiedliwości!.. — zawołała Dyana — bo jeszcze inni są do ukarania.