Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1264

Ta strona została przepisana.

— Najprzód — rzekł — widziałem pana de Mayenne ranionego.
— Co u licha!
— Dalej widziałem wzięcie Cahors.
— Jakto! wzięcie Cahors!... więc ztamtąd przybywasz?
— Nie inaczej. A!... kapitanie, jakiż byłby widok, patrzeć na ciebie w czasie rozprawy.
— Nie wątpię o tem; więc byłeś przy królu Nawarry?
— Przy nim samym, jak teraz przy tobie.
— I opuściłeś go?
— Aby donieść tę wiadomość królowi francuzkiemu.
— A teraz z Luwru przybywasz?
— Kwadrans przed tobą.
— Ponieważ nie rozdzielaliśmy się od tego czasu, nie mam potrzeby pytać, coś widział od naszego spotkania się w Luwrze.
— I owszem, pytaj, pytaj, bo na honor, to bardzo ciekawe.
— Powiedz więc.
— Powiedz, powiedz — odrzekł Chicot — to łatwo bardzo mówić.
— Spróbuj.
— Jeszcze szklankę wina, żeby mi się język rozwiązał, tylko pełną. Otóż widziałem, koleżko,