Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1280

Ta strona została przepisana.

śladu jej naruszenia dojrzeć nie mogło; poczem włożył list w kieszeń umarłego, kazał sobie na ranę przyłożyć płaty umaczane w winie i oliwie, wdział koszulę, na nią zbroję, podniósł miecz, obtarł go, włożył do pochwy i oddalił się.
Próżniej powracając, dodał:
— Jeżeli bajka, jaką wymyśliłem, nie dobrą ci się wydaje, można oskarżyć kapitana, że się sam przebił.
— Sam?
— To nie obwinia nikogo, rozumiesz.
— Ale biedaka nie pochowają na cmentarzu...
— Albo to będzie krzywda dla niego?
— Ja tak sądzę.
— Rób więc, jak ci się podoba. Bądź zdrów.
I jeszcze raz powrócił.
— Zapomniałem; ja muszę zapłacić, bo on nie żyje.
I rzucił trzy talary na stół.
Po czem, wskazujący palec położył na ustach na znak milczenia i wyszedł.