Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1290

Ta strona została przepisana.

Lektyka zatrzymała się na progu domu tajemniczego.
Dama cała zasłonięta, wysiadła z niej i znikła we drzwiach, które Ernauton na wpół otworzył.
— Biedny chłopiec — rzekł Chicot — wcale się niemyliłem, on oczekiwał kobiety; kiedy tak, to idę spać.
I mówiąc to, powstał, ale nieruszył się z miejsca.
— Mylę się — rzekł — ja wcale nie będę spał i utrzymuję co dawniej powiedziałem; jeżeli nie śpię, to nie dlatego abym doznawał wyrzutów sumienia, ale że mnie ciekawość pali i jeżeli pozostanę na mojem stanowisku, to tylko dlatego abym się dowiedział, co to za piękność zaszczyca mojego Ernautona. Lepiej uczynię, że się nie będę kładł, bo gdybym się położył, znowu bym wstawał.
I znowu usiadł.
Prawie godzina upłynęła, a trudno było powiedzieć czy Chicot marzył o nieznajomej piękności, czy o Boromeuszu, tak był zajęty myślami; w tem posłyszał na końcu ulicy tentent jeźdzca pędzącego.
W rzeczy samej, ukazał się jeździec płaszczem okryty,