Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1292

Ta strona została przepisana.

odpasał więc długi miecz, wziął go pod pachę i spiesznie zeszedł ze schodów.
Chicot umiał otwierać drzwi bez skrzypienia, co jest koniecznem dla każdego, kto chce podsłuchiwać z korzyścią.
Stanął pod kolumną balkonu i czekał.
Zaledwie stanął, aliści drzwi domku otwarły się na jeden wyraz, który nieznajomy cicho, przez dziurkę od klucza wymówił; jednak pozostał na progu, po chwili nieznajoma pani ukazała się.
Jeździec wziął ją pod rękę podprowadził do lektyki, zamknął ją i wsiadł na konia.
— Nie ma co wątpić, to mąż — rzekł Chicot — jednak poczciwa dusza, nie szuka pana Ernautona, aby go żywcem rozszarpać.
Lektyka puściła się w drogę a za nią jeździec.
— Na Boga, muszę iść za niemi — rzekł Chicot — muszę, wiedzieć co to za jedni i gdzie się udają; zawsze z tego wyciągnę radę dla mojego przyjaciela pana de Carmainges.
W rzeczy samej, Chicot udał się za orszakiem, uważając na to, aby się trzymać ścian murów i stąpaniem nie sprawić łoskotu.
Wielkie było zadziwienie Chicota, skoro