Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1300

Ta strona została przepisana.

— Co pan wiedziałeś?
— To, czegoś mi nie chciał powiedzieć.
— Nigdy nie zwykłem wyjawiać moich tajemnic, a tem bardziej cudzych.
— Tak; lecz mnie...
— Dlaczegóż to panu?
— Bo jestem przyjacielem Dom Modesta, a potem...
— Cóż dalej?
— Potem, ja naprzód wiem wszystko, co mi możesz powiedzieć.
Jakób spojrzał na Chicota kiwając głową, i uśmiechając się z niedowierzaniem.
— Kiedy tak, to ja ci powiem, czego ty nie chcesz mi powiedzieć.
— Bardzo dobrze — rzekł Clement.
— Najprzód — mówił Chicot — ten biedny Boromeusz...
Twarz Jakóba zachmurzyła się.
— A!... — rzekł — gdybym tam był...
— Gdybyś tam był?...
— Nie byłoby do tego przyszło.
— Byłbyś go bronił przeciw szwajcarom, z któremi się pokłócił?
— Byłbym go bronił przeciwko wszystkim.
— Tak, żeby nie poległ?
— Albo jabym był z nim zginął.