Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1328

Ta strona została przepisana.

Były tam wodotryski, kląby, kręte ścieszki i odwieczne drzewa, po których księżyc igrał srebrnemi promieniami, zostawiając dół ciemny i nieprzenikniony dla oka.
Henryk zbliżając się do tego płotu czuł, że mu serce bić przestaje.
W rzeczy samej, przestąpić zuchwale rozkazy księcia i popełniać tak lekkomyślną niegrzeczność, było czynem nie szlachcica, ale szpiega raczej, lub zazdrośnika gotowego na wszelkie szaleństwa.
Lecz kiedy otwierając furtkę, rozdzielającą wielki park od małego, mężczyzna w guni zrobił poruszenie, które odsłoniło twarz jego, a twarz ta była zupełnie do Remyego podobną, hrabia nie miał siły powstrzymać się, i nie bacząc na to co z tego wyniknąć może, postąpił dalej.
Ponieważ furtkę napowrót zamknięto, Henryk przeskoczył ją i udał się za szczególniejszemi gośćmi księcia.
Szli oni prędko.
W szpalerze kasztanowym, na końcu którego widać było pawilon słabo oświetlony, Henryk nie mógł tak łatwo postępować z obawy, aby go nie spostrzeżono.
Prócz tego, nowa zaskoczyła go trwoga.