Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1337

Ta strona została przepisana.

rzeczyć losowi, który go na tak ciężką skazał próbę.
Wyszedł ze swojego ukrycia i z obwisłemi rękoma, oczyma nieruchomemi, prawie na w pół umarły, zamierzył udać się do swojego mieszkania w zamku, kiedy nagle drzwi, za któremi znikła Dyana i książę otwarły się, młoda kobieta wybiegła do sali jadalnej i pociągnęła za sobą Remyego, który nieruchomy, na nią tylko zdawał się oczekiwać.
— Pójdź — rzekła — pójdź, wszystko skończone.
I oboje jakby pijani, lub obłąkani, wybiegli.
Na ich widok Henryk odzyskał siły; wybiegł na przeciw, i nagle spotkali go w środku alei stojącego z założonemi rękami, tak strasznego swojem milczeniem, jak nigdy nie był w groźbie.
W rzeczy samej, Henryk doszedł do tego zobojętnienia, że zabiłby każdego, ktokolwiek mógłby utrzymywać, że kobiety nie są potworami zesłanemi z piekła na udręczenie ludzi.
Pochwycił Dyanę za rękę pomimo jej krzyku i pomimo sztyletu, który mu Remy do piersi przyłożył.
— A! zapewne mnie pani nie poznajesz — rzekł z okropnem zgrzytaniem zębów. Jestem owym młodym człowiekiem, który cię kochał,