Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1363

Ta strona została przepisana.

Joyeuse zatrzymał ją.
— Chwilę jeszcze — rzekł — za nadto dawno cię szukam, abym ci tak odejść pozwolił; a ponieważ znalazłem cię, ponieważ twoja nieczułość utwierdziła mnie w przekonaniu, że jesteś istotą piekielną, zesłaną przez wroga ludzi dla zgubienia brata mojego, chcę widzieć tę twarz, na której piekło wyryło swoje groźby; chcę widzieć ogień owego spojrzenia, które rozum odbiera.
I czyniąc znak krzyża jedną ręką, drugą zerwał zasłonę z twarzy pokutnicy; lecz ona milcząca i nieczuła, bez gniewu i wyrzutów spoglądając łagodnie na tego, co ją tak ciężko obrażał, rzekła:
— A! Mości książę, to, co czynisz niegodnem jest szlachcica.
Joyeuse trafiony został w serce; tyle łagodności zmiękczyło gniew jego, tyle piękności rozum pomięszało.
— Zapewne — rzekł po chwili milczenia — jesteś piękną; Henryk musiał cię kochać; lecz Bóg na to ci dał piękność, abyś ją jak woń rozlewała na tego, kto cię ukocha.
— Panie, zapewne nie mówiłeś z twoim bratem, albo jeżeli mówiłeś, nie obrał cię za powiernika, bo byłby ci to powiedział, co teraz