Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/143

Ta strona została przepisana.

— A więc listownie zawiadomiono cię o spadku? — spytał Sainte-Maline.
— Tak jest — odpowiedział Miradoux — a zmieniając czemprędzej przedmiot rozmowy, rzekł:
— Nieprawdaż, że to rzecz szczególna, iż tę oberżę napełnili jedynie nasi ziomkowie?
— Nie, nie ma w tem nic szczególnego. Znak przynęca honorowych ludzi — przerwał dawny nasz znajomy Perducas de Picorney, wtrącając się do rozmowy.
— A!.. a!.. to ty, kolego — rzekł Sainte-Maline. — Jeszcześ mi nie wyjaśnił tego, coś mi zaczął opowiadać przy placu Grève wówczas, gdy nas tłumy rozłączyły.
— A cóż to miałem ci wyjaśnić?.. — spytał nieco zarumieniony Picorney.
— Miałeś mi wyjaśnić skąd pochodzi, że cię spotkałem na drodze między Angouléme i Angers, podobnie jak dziś, idącego piechotą, ze szpicrutą w ręku i bez kapelusza.
— Obciąłbyś pan o tem wiedzieć?
— Obciąłbym... — odpowiedział Sainte-Maline — ztąd do Poitiers daleko, a ty przybywasz ze stron jeszcze odleglejszych, niż Poitiers.
— Przybywam z Saint-André de Cubsac.