Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/150

Ta strona została przepisana.

— Co! co! zawołał wściekły Militor.
— Ostrzegam go — mówił dalej Carmainges — aby mię nie dziobał, bo inaczej to mu przypomnę rady pana de Loiguac.
— Pan de Loignac nie powiedział, że jestem dudkiem.
— Prawda, ale powiedział, że jesteś osłem; czy to lepsze?... Ale dla mnie to wszystko jedno; bo jeżeli pan jesteś osłem, to cię okiełznam; jeżeli zaś dudkiem, to ci piórka oskubię.
— Panie, odezwał się Eustachy, jest to mój pasierb; przez wzgląd na mnie, chciej go pan lepiej traktować.
— A! to w ten sposób bronicie mię ojczymie?
— zawołał Militor w rozpaczy — skoro tak, to się sam lepiej bronić potrafię.
— Do szkoły, dzieciaku, do szkoły! — rzekł Ernauton.
— Do szkoły?.. — wrzasnął Militor przystępując do pana de Carmainges z podniesioną pięścią — mam lat siedmnaście, czy pan rozumiesz?...
— A ja, dwadzieścia pięć — rzekł Ernauton — i dla tego ukarzę cię według twojej zasługi.
To mówiąc schwycił go za kołnierz i za pas, podniósł w górę i niby jaką paczkę przez okno