Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/189

Ta strona została przepisana.

tłumaczył sobie jego i słuchaczów poruszenia.
— Crucé się krzywi — myślał Robert; Lachapelle-Marteaux odwraca się od niego, a Bussy-Lecler wzrusza ramionami. No, dalej, panie de Mayneville, mów, poć się, dmuchaj, bądź wymowny, do pioruna! O! przecież, słuchacze poruszają się. O! ho! przystępują ku niemu; ściskają mu dłoń, rzucają kapeluszami w górę. Do dyabła! Jak powiedzieliśmy, Briquet widział ale nie mógł słyszeć; lecz my w duchu obecni obradom burzliwego zgromadzenia, opowiemy czytelnikowi jak się rzecz miała.
Naprzód Crucé Marteau i Bussy użalali się przed panem de Mayneville, na nieczynność księcia Gwizyusza.
Marteau, jako prokurator, zabrał głos.
— Panie de Mayneville — mówił on — przybywasz pan ze strony księcia Henryka Gwizyusza? Dziękujemy i przyjmujemy pana jako posła, lecz obecność samego księcia jest tu nieodzowna. Po śmierci dostojnego ojca swojego, ośmnasto-letni książę skłonił wszystkich do przyjęcia projektu o Unii, i zaciągnął nas wszystkich pod ten sztandar. Stosownie do złożonej przysięgi, naraziliśmy nasze osoby i poświęcili majątki