Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/207

Ta strona została przepisana.

— To do mnie należy.
— A!.. skoro Wasza królewska mość z tej strony rzeczy bierze, to zapewne ma słuszność. Nie mówmy więc o tem.
Tu nastąpiło milczenie, które król przerwał pierwszy.
— No książę, nie dodawaj mi ponurości — rzekł. Już i tak smutny jestem i stroskany, jak egipski Faraon na swojej piramidzie. Rozwesel mię.
— A!... Najjaśniejszy panie, wesołość rozkazów nie słucha.
Rozgniewany monarcha, pięścią w stół uderzył.
— Książę, tyś zapamiętalec i zły przyjaciel — zawołał. Niestety!... niestety!.. nie sądziłem, że strata dawnych sług moich tak ciężką dla mnie będzie!...
— Wolnoż mi uczynić uwagę, że Wasza królewska mość, niezbyt zachęcasz nowych?...
Tu znowu król zamilkł i zamiast odpowiedzi, utkwił pełne wyrazu spojrzenie w człowieku, którego wzbogacił i wyniósł, D’Epernon zrozumiał to spojrzenie.
— Wasza królewska mość wyrzucasz mi dobrodziejstwa swoje — rzekł tonem skończonego