Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/208

Ta strona została przepisana.

gaskończyka.
— Ja zaś, nie wyrzucam jej mojego poświęcenia.
I książę, który dotąd stał ciągle, wziął krzesło, które sam król przygotować kazał.
— Lavalette, Lavalette — smutnie rzekł Henryk — rozdzierasz mi serce, ty, coś tak dowcipny, ty, co mógłbyś rozweselić mię twoim dobrym humorem. Bóg mi świadkiem, że nie miałem zamiaru mówić o Quelusie tak mężnym, o Schombergu tak dobrym, o Maugironie tak drażliwym co do mojego honoru. Nie, w owym czasie żył nawet Bussy, który, jeżeli ci o to chodzi, wprawdzie nie należał do mnie, lecz którego byłbym sobie pozyskał, gdybym się nie lękał obudzić w innych zazdrości; Bussy, który jest mimowolną przyczyną ich śmierci. Niestety! do tego już przyszło, że nawet nieprzyjaciół moich żałuję! Zaiste, wszyscy czterej dzielni byli. Ale dla Boga! niech cię nie gniewa to co mówię. Cóż chcesz, Lavalette, nie masz tego usposobienia, abyś się w każdej chwili z pierwszym lepszym mógł na ostrze spróbować; ale kochany przyjacielu, jeżeliś nie awanturnik i do szabli nieskwapliwy, toś przynajmniej żartobliwy, dowcipny i niekiedy dobry do rady. Znasz moje interesy równie jak ktoś drugi, daleko skromniejszy, z którym ja się nigdy nie nudziłem.