Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/275

Ta strona została przepisana.

— A więc odmawiasz?..
— Najzupełniej!
— Nic jesteś mi posłusznym?
— Ja, nie jestem ci posłusznym!.. Albożem ci winien posłuszeństwo?
— Ty nie winieneś mi posłuszeństwa?.. niegodziwcze!...
— Czemże mię kiedykolwiek ku sobie zobowiązałeś?... Wszak mały mój majątek odziedziczyłem. Jestem ubogi i nieznany. Zrób mię księciem i parem, urządź ordynacyę w mojej posiadłości Chicoterie, uposaż mię pięciukroć stu tysiącami talarów, a wówczas pomówimy o poselstwie.
Henryk miał właśnie odpowiedzieć na ten zarzut, gdy usłyszano, że ciężka aksamitna zasłona u drzwi, zsuwa się po żelaznym pręcie.
— Książe de Joyeuse! — zawołał głos odźwiernego.
— Niech mię szatan porwie! masz co chciąłeś — powiedział Chicot. Znajdź mi, proszę, posła, któryby cię godniej zastąpił, jak jegomość pan Anna!
— W rzeczy samej — szepnął Henryk — ten człowiek lepiej radzi, niż którykolwiek z moich ministrów.
— A! zgadzasz się zatem? — spytał Chicot