Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/284

Ta strona została przepisana.

ryk zakochany, lecz cóż znajduję? Oto, moja dama, drży, truchleje. Z początku mniemałem, że komu przeszkadzam; oglądam się w koło, niema nikogo; usiłuję uspokoić ją, nadaremnie; pytam, nieodpowiada; chcę ją pocałować, odwraca się, a że zmarszczyłem brwi, rozgniewała się, wstała, kłócimy się i w kłótni moja dama oświadcza nakoniec, że ilekroć do niej przyjdę, nigdy jej w domu niezastanę.
— Biedny Joyeuse! — śmiejąc się rzekł król — cóż uczyniłeś?
— Ba?.. Najjaśniejszy panie, wziąłem szpadę i kapelusz, pięknie się ukłoniłem i wyszedłem ani się nawet nie obejrzawszy.
— Brawo!... Joyeuse!... to mi dopiero odwaga!..
— Tem większą odwaga, Najjaśniejszy panie, iż zdawało mi się, że biedaczka westchnęła.
— Może teraz żałujesz twojego stoicyzmu?.. — zagadnął Henryk.
— Nie, Najjaśniejszy panie; gdybym choć przez chwilę żałował, pobiegłbym do niej czemprędzej, to się rozumie... lecz myśl, że ta biedaczka mimowolnie rozstała się ze mną, nigdy mię nie opuści.
— A jednak wyszedłeś od niej?