Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/295

Ta strona została przepisana.

I mówiąc to, Chicot przybrał taką samą postawę jak Joyeuse.
— Ale nie wiesz — powiedział król — czy ci się to poselstwo podoba.
— Widać, że się podoba, skoro o nie proszę.
— Widzisz mój Chicocie — mówił dalej Henryk — mam zamiar poróżnić Małgorzatę z jej mężem.
— Rozumiem, tej polityki trzymasz się już od dawma.
— Nie czujesz więc w sobie żadnego wstrętu?
— Co mi to szkodzi — odpowiedział Chicot — czyń co chcesz wielki monarcho. Jestem posłem i nic więcej: mnie sprawy zdawać nie potrzebujesz, a bylebym tylko był nietykalny... O!.. bo pojmujesz zapewne, że o to dbać muszę.
— Ale — rzekł Henryk — prócz tego jeszcze, powinieneś wiedzieć, co powiesz mojemu szwagrowi.
— Ja mam co powiedzieć! nie, nie!
— Jakto? nie, nie!..
— Pojadę gdzie chcesz, ale nic mówić nie będę. Mamy w tym względzie przysłowie, „kto za nadto drapie...”
— Odmawiasz więc?..
— Odmawiam słów, ale przyjmuję list. Po-