Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/32

Ta strona została przepisana.

— A cóż mię to do licha obchodzi?
— I że książę Andegaweński dawniej pan d’Alençon, każdego kto się nim zajmował: La Mola, Coconasa, Busthgo i innych, pozabijać kazał?
— Co mię to obchodzi.
— Jakto! co pana obchodzi?
— Mayneville! Mayneville!... — szepnął ten sam głos.
— Bezwątpienia, nic mię nie obchodzi. Wiem to tylko, krwi bozka! że dzisiaj rano mam interes w Paryżu, i że z przyczyny tego przeklętego Salcèda, zamykają mi bramę przed nosem. Ten Salcède to łotr, równie jak i wszyscy, z powodu których zamknięto bramę zamiast ją otworzyć.
— To mi dopiero istny gaskończyk — mruknął Robert Briquet — zobaczymy tu zapewne coś ciekawego.
Ale ciekawość, której spodziewał się mie9 szczaniu, zgoła się nie objawiała.
Jezdny, w którym na te ostatnie słowa krew się wzburzyła, zwiesił głowę, zamilkł i połknął gniew.
— W rzeczy samej masz pan słuszność — rzekł — hańba wszystkim, którzy nas do Paryża nie wpuszczają!