Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/322

Ta strona została przepisana.

ku domowi; nie żądaj więc, abym żył, skoro mi serce z piersi wyrwiesz.
Książę z pełnym litości gniewem załamał ręce, przygryzł delikatnego wąsa i po chwili milczenia dodał:
— Gdyby ojciec prosił cię, Henryku, abyś się oddał w opiekę Mironowi, temu filozofowi i zarazem lekarzowi... — Odpowiedziałbym, że nie jestem chory, że głowa moja zdrowa i że Miron bólu serca nie uleczy.
— Trzeba więc podzielać twój sposób widzenia; lecz pocóż się troszczyć? Twoja piękność jest kobietą; tyś wytrwały, niema więc nic straconego i mam nadzieję, że za powrotem ujrzę cię raźniejszym, dowcipniejszym i weselej niż ja wyśpiewującym.
— Tak, tak, dobry bracie — odparł młodzieniec, ściskając dłoń przyjaciela; — tak jest, wyleczę się, będę szczęśliwy, wesoły; dziękuję ci za twą przyjaźń, dziękuję! jest to najkosztowniejsze mienie moje.
— Po twojej miłości.
— Ale cenię je więcej, niż życie.
Joyeuse mimo pozornej płochości, mocno wzruszony, nagle przerwał bratu, pytając: