Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/352

Ta strona została przepisana.

— Po cóż ta ironia, panie Briquet — rzekł Gorenflot — czyliż zapomniałeś już o chrześciańskiej miłości bliźniego?...
— Alboż ja kiedy o niej pamiętałem?
— Uważam także, iż zazdrość tobą powoduje; strzeż się, zazdrość to grzech śmiertelny.
— Zazdrość!... A czegóż ja zazdrościć mogę?... pytam księdza przeora.
— Hm! mówisz sobie: przeor Dom Modest Gorenflot coraz wyżej się wznosi; jest na drodze postępu...
— A ja przeciwnie, jestem na drodze wstecznej, nie prawdaż?... — szyderczo odparł Chicot.
— Jest to wina twojego fałszywego stanowiska, panie Briquet.
— Księże przeorze, przypomnij sobie słowa Ewangelii.
— Które?
— Kto się podwyższa, poniżon będzie, kto się poniża, podwyższon będzie.
— Ba!.. — rzekł Gorenflot.
— Masz tobie, oto ten heretyk powątpiewa o tekście pisma Świętego — zawołał Chicot załamując ręce.
— Heretyk!.. — powtórzył Gorenflot — tylko hugonoci są heretykami.