Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/354

Ta strona została przepisana.

— Do widzenia i bez urazy za to, że powiedziałem prawdę.
I chciał wyjść.
— Mów mi co tylko zechcesz, panie Chicot — rzekł dom Modest — ale nie patrz na mnie takim wzrokiem.
— A!... a!... już późno.
— Owszem, jeszcze czas!... Przecież, cóż u dyabła, na czczo odjechać nie możesz, to nie zdrowo, sam mi to nie raz mawiałeś!... A zatem, śniadajmy razem!....
Chicot postanowił od razu odzyskać utracone korzyści.
— Nie, na honor, nie!... wy tu bardzo niesmaczne jadacie.
Gorenflot odważnie wytrzymał wszelkie napaści, ale tej oprzeć się nie mógł.
— U mnie niesmaczno jadają?... — wyjąkał pognębiony.
— Tak przynajmniej sądzę — rzekł Chicot.
— Może narzekałeś na ostatni obiad?
— Jeszcze dotąd smaku w ustach dojść nie mogę, pfe!..
— Powiedziałeś pfe!... — zawołał Gorenflot, wznosząc ręce ku niebu.
— Tak jest, powiedziałem pfe — śmiało powtórzył Chicot.