Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/385

Ta strona została przepisana.

— Doprawdy, dzielnie wymierzył!... — rzekł Chicot — na honor, to ładny chłopak.
— Dziękuję panu — odpowiedział Jakób — a blade jego oblicze zarumieniło się z radości.
— Zręcznie robisz bronią, mój chłopcze — rzekł znowu Chicot.
— Dopiero się uczę, proszę pana — odparł Jakób.
To powiedziawszy, rzucił niepotrzebny już muszkiet a z rąk sąsiada wziął pikę i zrobił nią młynka, który Chicot pochwalił, jako doskonale wykonany.
Chicot znowu mu powinszował.
— Mianowicie w robieniu szpadą celuje Jakób — rzekł dom Modest. Znawcy mu to przyznają; prawda, że łotr ma żelazne nogi, stalowe ręce i że się fechtuje od rana do nocy.
— No! obaczmy — powiedział Chicot.
— Czy chcesz pan spróbować jego siły?... — spytał Boromeusz.
— Chciałbym widzieć jej próbkę — odparł Chicot.
— O!... — mówił dalej podskarbi — tutaj nikt mierzyć się z nim nie może, chyba tylko ja jeden; lecz może pan posiadasz niejaką zręczność?
— Ja jestem tylko ubogi mieszczanin —