Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/421

Ta strona została przepisana.

jakiegoś człowieka, dosyć nędznie ubranego, który się przechadzał po drodze i długim ostro zakończonym kijem, mierzył bruk Najjaśniejszego króla Francyi.
Chicot nie miał nic zgoła do roboty, z radością więc zajął się uważaniem co ten człowiek robi.
— Co on mierzy?.. i dla czego?... Nad tem przez parę minut głęboko rozmyślał pan Robert Briquet.
Wreszcie postanowił nie spuszczać go z oczu.
Na nieszczęście, w chwili gdy skończył mierzenie i nasz człowiek miał podnieść głowę, daleko ważniejsze odkrycie ściągnęło całą uwagę Chicota i zmusiło do skierowania spojrzeń na inny przedmiot.
Okno na balkonie Gorenflota otworzyło się na roścież, i ukazała się w niem szanowna okrągłość dom Modesta, który z wytrzeszczonemi oczyma, z uśmiechem tylko na dni uroczyste chowanym i z największą uprzejmością, prowadził jakąś damę osłoniętą salopą aksamitną futrem okradaną.
— O!.. ho!.. — rzekł Chicot do siebie, otóż i penitentka. Jakaś młoda powierzchowność; obaczmyż twarz; tak, dobrze, obróćno się pani jeszcze trochę w tę stronę; wybornie. Dziwna