Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/470

Ta strona została przepisana.

— Tak moi panowie; oprócz jednej jeszcze przestrogi.
Obaj młodzieńcy ukłonili się i czekali.
— Ten list, moi panowie — powiedział Henryk, droższym jest nad życie człowieka. Zaklinam was na wasze głowy, nie straćcie go, oddajcie go tajemnie „Cieniowi”, który wam udzieli pokwitowanie i te mi przywieziecie, a nadewszystko podróżujcie tak, jakbyście za własnym interesem jechali. Żegnam.
Obaj młodzieńcy wyszli z gabinetu królewskiego, Ernauton, przejęty radością, Sainte-Maline zazdrością; jeden z płomieniem w oku, drugi ze spojrzeniem chciwem, które paliło kaftan jego towarzysza.
Pan d’Epernon czekał na nich i chciał wybadywać.
— Mości książę — powiedział Ernauton — król nieupoważnił nas do mówienia.
Natychmiast udali się do stajni, gdzie masztalerz królewski wydał im parę silnych i dobrze osiodłanych koni.
Pan d’Epernon pewno byłby poszedł za niemi, ale w chwili gdy się oddalili, dano mu znać, że jakiś człowiek pragnie z nim natychmiast mówić koniecznie.