Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/474

Ta strona została przepisana.

Mikołaj Poulain wszedł za księciem do gabinetu.
Widział, że się drzwi otworzyły a potem zamknęły, że zakrywająca je zasłona opadła i na seryo drżeć zaczął.
— No, teraz wyjaw twój spisek mości panie — sucho rzekł książę; ale, na Boga, niech będzie dobry, bo dzisiaj miałem wiele przyjemnych rzeczy do spełnienia, a zatem biada ci, jeżeli napróżno czas mi zajmiesz.
— Mości książę — mówił Mikołaj Poulain — idzie tu po prostu o najstraszliwszą zgrozę.
— A więc, obaczmy tę zgrozę.
— Mości książę...
— Chcą mię zapewne zabić, nieprawdaż?.. — przerwał d’Epernon wyprężając się jak spartanin. Zgoda!.. moje życie należy do Boga i króla; niech więc je biorą.
— Tu nie idzie o Waszą książęcą mość.
— A! to szczególna.
— Idzie tu o króla. Chcą go porwać, Mości książę.
— Otóż znowu stara powiastka o porwaniu! — pogardliwie przerwał d’Epernon.
— W tym razie, niema żartów Mości książę, jeżeli z pozorów mam sądzić.