Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/48

Ta strona została przepisana.

— A, to każę was aresztować — powiedział Loignac.
Gaskończyk zbladł.
— Nazywam się Eustachy de Miradoux — wołał — i mogę się odwołać do pana de Sainte-Maline, mojego krewnego.
— A! jesteś krewnym pana de Sainte-Maline — rzekł nieco ułagodzony Loignac. Prawda, że gdyby wam wierzono, tobyście się odwoływali do pokrewieństwa całego świata; no, no! szukajcie, ale nadewszystko szukajcie nie napróżno.
— Lardille, obacz w tłomoczkach twoich dzieci — powiedział Eustachy, drżąc z gniewu i niespokojności.
Lardille uklękła przed skromnem zawiniątkiem i szemrząc obracała je na wszystkie strony.
Mały Scypio krzyczał ciągle; prawda, że jego przyrodni bracia widząc, iż o nich zapomniano, bawili się nasypywaniem mu piasku w usta.
Militor ani się ruszył; rzekłby kto, iż utrapienia familijne przeciągały obok tego słusznego chłopca, bynajmniej go niedotykając.
— E!... — nagle zawołał pan de Loignac — a cóż to tam w skórzanej kopercie wygląda z pod rękawa temu chłopcu?