Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/498

Ta strona została przepisana.

Sainte-Mline omal że się nie udusił, tak ta niespodziana grzeczność gardło mu ściskała; odpowiedział tylko uchyleniem głowy.
Ernauton widząc że milczy, tak się odezwał do Chicota:
— Ten pan i ja, jesteśmy na pańskie usługi.
Chicot przywitał ich jak najuprzejmiejszym uśmiechem.
— Jeżeli pan nie poczytasz nam tego za natręctwo, pozwól zapytać o twoje nazwisko?
— Nazywam się Cień — odpowiedział Chicot.
— Pan na coś oczekujesz?
— Tak jest.
— Zapewne raczysz nam pan oświadczyć, na co?
— Czekam na list.
— Przebacz pan naszej ciekawości i nie bierz jej za obrazę.
Chicot znowu się ukłonił z coraz to uprzejmiejszym uśmiechem.
— Skądże pan tego listu oczekujesz? — mówił dalej Ernauton.
— Z Luwru.
— A czyjaż ma być na nim pieczęć?
— Królewska.