Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/51

Ta strona została przepisana.

kowy palec na wielki i szczotkami spędzał kurz z siwego kaftana; wąsy jego, podobne do kocich włosów, zielone i błyszczące oczy, brwi, których łuk tworzył wystające półkole nad wystającemi policzkami, i nakoniec wązkie usta, nadawały jego fizyonomii ów typ niedowierzania i chytrej ostrożności. jakie znamionują człowieka, który równie dobrze ukrywa dno swojego worka, jak dno swojego serca.
„Chalabre, 26-go października, o samem południu brama świętego Antoniego.”
— Dobrze, idź pan!... — rzekł Loignac.
— Zapewne otrzymam tu zwrot kosztów podróży — łagodnie dorzucił gaskończyk.
— Nie jestem podskarbim, mój panie, lecz odźwiernym tylko — odparł sucho Loignac — przechodź pan.
Chalabre przeszedł.
Za Chalabrem następował młody jasnowłosy jeździec, który wydobywając paszport, wyrzucił z kieszeni kość i kart kilka.
Oświadczył, że się nazywa Saint-Capautel, a gdy paszport zgodny z przepisami, potwierdził to oświadczenie, przeszedł więc za Chalabrem.
Pozostawał już tylko szósty, który na żą-