Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/555

Ta strona została przepisana.

— Oto, książę panie — rzekł Boroville — król wyprawia posiłki księciu Andegaweńskiemu.
— Ba!.. — odparł Mayenne — znana śpiewka, już ją nam od lat trzech powtarzają.
— Hm!.. — rzekł Mayneville i poruszył głową jak koń, który dęba staje — niezawodna?... mówisz?...
— Dzisiaj nawet, to jest w nocy o drugiej pan de Joyeuse wyjechał do Rouen, w Dieppe wypłynie na morze i poprowadzi trzy tysiące ludzi do Antwerpii.
— O! ho!.. — zawołał książę — a któż ci to powiedział Borrovillu?
— Pewien człowiek, który sam znowu jedzie do Nawarry.
— Do Nawarry, do Henryka?
— Tak jest dostojny panie.
— A któż go posyła do Henryka?...
— Król. Tak jest dostojny panie, król... a nawet ma list od króla.
— Co to za człowiek?...
— Nazywa się Robert Briquet.
— I?...
— I jest wielkim przyjacielem dom Gorenflota?...