Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/574

Ta strona została przepisana.

ła, chętnie książkę mera z Bordeaux za brewiarz uważał.
Mimo to jednak przy ósmym rozdziale usnął głęboko.
Lampa ciągle gorzała; drzwi zaparte szafą i stołem, ciągle były zamknięte, a szpada i talary ciągle pod poduszką leżały.
Święty Michał archanioł śpiąc na miejscu Chicota, niebyłby pomyślał o szatanie, choćby nawet słyszał lwa ryczącego po drugiej stronie drzwi mocno zaryglowanych.
Wspomnieliśmy, że na dworze wiał wiatr gwałtowny: syczenie tego olbrzymiego węża z przerażającą melodyą przeciskało się poprzez szczeliny drzwi i dziwnie deskami wstrząsało.
Wiatr najdoskonalej naśladuje a raczej najwyraźniej szydzi z ludzkiego głosu; już to piszczy jak dziecię kwilące, już silnemi podmuchy naśladuje gniew męża, spierającego się z żoną.
Chicot znał się na burzach, a w przeciągu godziny cały ten łoskot stał się dla niego żywiołem spokojności.
Walczył on przeciw wszelkiemu niepomiarkowaniu pory roku, gdyż od zimna broniła go kotara, a od wiatru chrapanie; lecz przez sen Chicot mniemał, że się burza powiększa a mianowicie dziwnym jakimś sposobem przybliża.