Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/586

Ta strona została przepisana.

to zapewnił sobie pomoc sąsiada na przypadek nieszczęścia.
Rozumie się, że Chicot, chociaż nieopowiadał przygód swoich z wczorajszej nocy, pierwszy jednak podał wniosek do zredagowania tego artykułu przymierza, co też jednozgodnie przyjęto.
Nieuchybiając więc wrodzonej roztropności, mógł położyć się i usnął, tem bardziej, że przez ostrożność, pierwej starannie obejrzał cały pokój, zamknął drzwi na klucz, zamknął okiennicę u jednego okna, a niepotrzebujemy wspominać, że nawet pukał w ściany, które wszędzie wydały dźwięk zadawalający.
Wszakże zaraz w pierwszym śnie wydarzył mu się przypadek, któregoby nawet sam sfinks mimo całej przenikliwości swojej, nie mógł był przewidzieć; bo też wyraźnie szatan postanowił wdać się w sprawy Chicota, a szatan przebieglejszy niż wszystkie sfinksy na świecie.
Około pół do dziesiątej, ktoś bojaźliwie zapukał do drzwi komisantów, którzy wszyscy czterej spali razem w izdebce położonej nad korytarzem ich pryncypałów. Jeden z nich dosyć zagniewany otworzył i spotkał się oko w oko z gospodarzem.