Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/601

Ta strona została przepisana.

ramiona, i że za pięć minut może jako grzesznik stanie przed sędzią.
Cicho i żarliwie odmówił modlitwę, której zapewne wysłuchano w niebie.
Dwaj żołnierze z dobytemi pałaszami przystąpili ku niemu, a z jęków jego wnieśli, że żyje jeszcze.
Ale że Chicot nieruszał się i wcale do obrony niezabierał, gorliwszy zatem nieostrożnie przystąpił ku niemu tak, że go Chicot lewą ręką mógł dosięgnąć; natychmiast sztylet jakby sprężyną pchnięty, wszedł mu w gardło aż po rękojeść.
Jednocześnie połowa szpady, którą Chicot trzymał w prawej dłoni, znikła w żebrach drugiego jeźdzca, który chciał uciekać.
— Zdrada!.. — zawołał przywódca. Nabić muszkiety, bo ten łotr żyje jeszcze.
— Zapewne, że jeszcze żyję — odparł Chicot, a błyskawice z oczu jego trysnęły. I szybki jak myśl sama, wpadł na przywódcę, pragnąc mu zedrzeć maskę.
Ale wnet natarli nań dwaj żołnierze, od których uwolnił się rozcinając jednemu nogę, dzielnym razem szabli swojej.
— Strzelać dzieci! strzelać żywo! — zawołał przywódca.
— Wprzód nim broń nabijecie — odparł