Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/604

Ta strona została przepisana.

— Wstrzymaj się, panie, przeciwnika leżącego na ziemi nikt nie zabija.
— Młodzieńcze — odparł Chicot — prawda, że mi życie ocaliłeś i dziękuję ci za to z całego serca; lecz przyjmij odemnie małą nauczkę, wielce pożyteczną w obecnych czasach moralnego rozprzężenia. Skoro kto w ciągu trzech dni wytrzyma trzy napaści; skoro trzy razy zostaje w niebezpieczeństwie; skoro nieostygła jeszcze na nim krew nieprzyjaciół, którzy doń strzelali bez żadnego wyzwania z jego strony, jakby do wilka wściekłego, wtedy młodzieńcze, pozwól niech ci to powiem, taki człowiek śmiało uczynić może to, co ja uczynić pragnę.
I znowu Chicot ujął swego nieprzyjaciela za gardło, pragnąc zamiaru dokonać.
Ale i teraz jeszcze młodzieniec wstrzymał go.
— Przynajmniej dopóki ja tu jestem, pan tego nie uczynisz. Krwi płynącej już z rany jaką pan zadałeś, w ten sposób do reszty wytaczać nie wolno.
— Ba!... — rzekł zdziwiony Chicot — miałżebyś pan znać tego nędznika?
— Tym nędznikiem jest książę de Mayenne, wielkością wyrównywający wielu królom.