Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/606

Ta strona została przepisana.

— A z towarzyszem, który tam słucha, co uczynisz?
— Zdaje mi się, że ten biedak nic nie słyszy, tak go dobrze zdusiłem, iż omdlał.
— No, panie de Carmainges, dzisiaj ocaliłeś mi życie, ale na przyszłość dyabelnie je kompromitujesz.
— Czynię co powinienem, a przyszłość od Boga zawisła.
— Niech się zatem stanie zadosyć pańskiemu żądaniu. Zresztą niechcę zabijać tego człowieka, gdy się bronić niemoże, chociaż jest to mój najzawziętszy nieprzyjaciel. Żegnam cię więc mój panie.
I Chicot ścisnął dłoń Ernautona.
— Może on ma słuszność — dodał idąc po swojego konia.
Ale zatrzymał się i wróciwszy rzekł:
— Pan tu masz siedm dobrych koni; zdaje mi się, że na cztery zapracowałem; pomóż mi pan zatem wybrać jednego... Zapewne pan się znasz na koniach?
— Weź pan mojego — odpowiedział Ernauton, wiem co on potrafi.
— O!.. to za wielka wspaniałomyślność, zachowaj go pan dla siebie.