Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/642

Ta strona została przepisana.

wszystkie były otwarte, wyjąwszy jednego, w którem spuszczono żaluzyę.
W chwili przejazdu króla, żaluzya ta nieznacznie zadrgała.
Król spojrzał nagle na księcia d’Epernon, uśmiechnął się, potem znowu zaczął wycinać inny grzech główny.
Był to grzech lubieżności.
Artysta przedstawił go w tak przerażających barwach, napiętnował go taką odwagą i wytrwałością, że zaledwie jeden tylko rys jego przytoczyć tu możemy, rys zbyt epizodyczny.
Przerażony anioł stróż Magdaleny ulatywał w niebo, w obu dłoniach oczy ukrywając.
Rycina ta, pełna drobiazgowych szczegółów, tak dalece zajmowała uwagę króla, że jechał dalej nieuważając, iż przy lewych drzwiczkach jego karety okazała się niejaka próżnia.
Wielka to była szkoda, bo Sainte-Maline wyglądał na swoim koniu bardzo dumny i bardzo szczęśliwy.
On, tak blizko króla, on, młodszy syn Gaskonii, mógł słyszeć jak Jego arcy-chrześcijańska królewska mość mówił do swojego psa:
— Bardzo dobrze! master Love, ale już mię nudzisz.