Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/668

Ta strona została przepisana.

— Ależ nieszczęśliwy zapamiętalcze!.. — w majestatycznym gniewie zawołała księżna — czyliż mię nie poznajesz, albo raczej czy niedomyślasz się, że jestem tu najwyższą panią, lub mniemasz, że to błyszczą oczy służącej?... Ja jestem księżna de Montpensier... i list oddaj mnie...
— Pani jesteś księżną! — cofając się, zawołał przerażony Ernauton.
— A tak, bezwątpienia. No, dawaj, dawaj, czyż nie widzisz jak mi pilno wiedzieć co się mojemu bratu przytrafiło?...
Lecz młodzieniec, zamiast być posłusznym jak się tego księżna spodziewała, skoro wyszedł z zadziwienia, założył ręce na piersi i rzekł:
— Jak pani żądać możesz, abym słowom twoim wierzył, kiedy usta twoje już mi po dwakroć skłamały?
Spojrzenie, które księżna przywołała, dla poparcia słów swoich, cisnęło dwie śmiertelne błyskawice, lecz Ernauton mężnie ten ogień wytrzymał.
— Jeszcze wątpisz, jeszcze żądasz dowodów, skoro ja zapewniam? — zawołała dumna kobieta, szarpiąc swoje koronkowe rękawki.
— Tak jest, pani, wątpię — zimno odparł Ernauton.