Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/67

Ta strona została przepisana.

że choć niewinnie, ale zbyt wiele cierpisz na tem powinowactwie.
— A! w tym względzie, masz niejaką słuszność moja matko — odezwał się król, usiłując wszystkich pogodzić — bo nakoniec, tym razem wiemy, jak sądzić o udziale panów Gwizyuszów w tym spisku.
— Lecz, Najjaśniejszy panie — śmielej niż dotąd przerwała Ludwika Lotaryńska — wiesz, że zostając królową Francyi, wszystkich moich krewnych z przed tronu usunęłam.
— O!... — zawołał Anna de Joyeuse — widzisz, Najjaśniejszy panie, że nie myliłem się; oto i skazany już na placu. Dla Boga! jaki on brzydki!
— Boi się — rzekła Katarzyna — będzie mówił.
— Jeżeli mu siły starczą — powiedział król. Patrz, matko, głowa jego chwieje się, jakby już był martwy.
— Ja przy swojem obstaję, Najjaśniejszy panie, jaki on szkaradny.
— Jakże chcesz, aby człowiek, mający tak brzydkie myśli, był ładny? Alboż ci nie tlomaczyłem, Anno, tajemnego stosunku między ciałem