Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/695

Ta strona została przepisana.

ma klasztorna będzie otwarta i zamknie się dopiero za powozem.
— Chodźmy teraz na wieczerzę, przynajmniej czas zabijemy. Tak jestem niecierpliwa, że chętnie bym posunęła skazówkę na zegarze.
— Cierpliwości, mościa księżno, cierpliwości.
— Ależ nasi ludzie, nasi ludzie?
— Będą tu za godzinę; ósma tylko co wybiła, dotąd więc niema straty czasu.
— Mayneville!.. Maynevillel... brat mój żąda swojego chirurga, ale najlepszym chirurgiem najlepszem lekarstwem na ranę pana de Mayenne, byłby promień włosów Walezyusza i ręczę, że dobrze przyjąłby człowieka, któryby mu przyniósł taki podarek.
— Za dwie godziny, ten człowiek uda się do schronienia księcia, który wprawdzie jak zbieg umknął z Paryża, ale z tryumfem doń powróci.
— Jeszcze słówko, Mayneviliu — rzekła księżna, zatrzymując się na progu.
— Słucham, mościa księżno.
— Czy nasi przyjaciele w Paryżu uwiadomieni?
— Jacy przyjaciele.
— Ligiści.