Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/712

Ta strona została przepisana.

— Prawda — odpowiedział Gorenflot — prawda, zapomniałem, że obrałem sobie to stanowisko, szczęściem, żeś mi przypomniał bracie Boromeuszu.
Boromeusz wydał cichy rozkaz i czterech braci pod pozorem honorów i ceremonii, poszło pilnować zacnego przeora na balkonie.
Wkrótce pochodnie rozwidniły drogę idącą w bok o kilka kroków od klasztoru, a księżna i Mayneville ujrzeli połysk kirysów i pałaszy.
Księżna nie mogąc powstrzymać się, zawołała:
— Zejdź Maynevillu i przyprowadź mi go pod strażą, związanego....
— Dobrze pani, dobrze — odpowiedział roztargniony dworzanin — ale jedna rzecz niepokoi mię...
— Jaka?...
— Nie słyszę umówionego hasła.
— Na cóż hasło, kiedy go już mają.
— Ależ miano go przytrzymać dopiero tutaj, na przeciw klasztoru? — rzekł Mayneville.
— Zapewne tam dalej znaleźli ku temu lepszą sposobność.
— Nie widzę naszego oficera.
— A ja go widzę.