Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/774

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, moja droga, ponieważ czekasz, więc ci opowiem.
Małgorzata poruszeniem wskazała, że gotowa wysłuchać wszystko.
— Wypadałoby moja kochana — mówił dalej Henryk — ale wymagać tego po tobie, byłoby za wiele...
— Nic nieszkodzi, mów Najjaśniejszy panie.
— Wypadałoby, abyś była tak łaskawa i odwiedziła moję córkę Fosseuse.
— Ja mam odwiedzać dziewczynę, o której mówią, że ma zaszczyt być twoją kochanką! zaszczyt, którego niezaprzeczasz!
— Zwolna, zwolna, moja droga — rzekł król. Słowo daję, że twoje krzyki mogą wywołać zgorszenie, a prawdę mówiąc, możeby to zgorszenie wielce uradowało dwór francuzki, bo w liście króla, mojego szwagra, który mi Chicot powtarzał, było: Quotidie scandalum, to jest jak mi się zdaje: codzienne zgorszenie.
Małgorzata poruszyła się.
— Dla zrozumienia tego niepotrzeba umieć po łacinie — mówił znowu Henryk — bo to prawie po francuzku.
— Lecz do kogoż, Najjaśniejszy panie, ściągają się te słowa?