Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/808

Ta strona została przepisana.

niem każdej sztuki na dwoje, rozdawałbym mówiąc: Oto dla dwóch!...
— Toby się pobili, mój kochany, a ja zamiast dobrego uczynku, wywołałbym zgorszenie.
— Zapewne! — pomruknął Chicot, tym wyrazem, stanowiącym wyskok wszelkiej filozofii, uznając opozycyę przeciw dziwacznym pomysłom króla.
Henryk zatem wyjął pół sztuki z worka, i stając przed pierwszym żebrakiem, ze spokojną i łagodną miną, jaka go zawsze odznaczała, spojrzał nań w milczeniu, lecz zapytał spojrzeniem.
— Agen — rzekł tenże, kłaniając się.
— Ile? — spytał król.
— Pięć set.
— Cahors.
Oddał mu pieniądze i wyjął inną monetę z woreczka.
Żebrak ukłonił się jeszcze niżej, niż poprzednio i odszedł.
Za nim nastąpił drugi, który skłonił się z przymileniem.
— Auch — rzekł z ukłonem.
— Ile?
— Trzysta pięćdziesiąt.
— Cahors.