Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/833

Ta strona została przepisana.

Ale okno było niezmiernie wypukłe, tak, że jego elipsa nie wyrównywała objętości brzucha i ramion Chicota, chociaż brzuch jego gdzieś znikł, a ramiona skulone jak u kota, ukrywały się w ciele, aby mniej miejsca zajmowały.
Ztąd poszło, że gdy Chicot wytknął przez okno głowę i jedno ramię, a nogę usunął z wystawki, to zawisł pomiędzy niebem a ziemią, tak że ani naprzód ani wtył poruszyć się nie mógł a po długich dopiero usiłowaniach, rozdarł kaftan i skaleczył ciało.
Położenie jego trudniejszem było, ponieważ szpada, której rękojeść przejść niechciała, zahaczyła się i wstrzymywała Chicota, który dobywał wszelkich sił, wszelkiej cierpliwości, wszelkiego przemysłu, aby odpiąć temblak, a właśnie tę zapinkę piersią swoją przygniatał; musiał więc zmienić postępowanie; zdołał prawą ręką sięgnąć na plecy i wydobyć szpadę z pochwy, czego dokazawszy, łatwiej potrafił znaleźć miejsce do przeprowadzenia rękojeści.
Tak więc szpada upadła na podłogę, a Chicot prześliznąwszy się przez otwór jak węgorz, pośpieszył za nią, oburącz zagłuszając głośny jej upadek.
Cała ta walka człowieka z żelaznemi szczękami okna, nieobeszła się bez hałasu, i gdy