Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/855

Ta strona została przepisana.

Henryk równie blady jak ona, nieporuszony i milczący, opuścił głowę i wsparł ją na łóżku.
Małgorzata zbliżyła się do nich.
— Powstań panie — rzekła do króla, i pozwól mi dopełnić obowiązku, jaki na mnie włożyłeś.
Że zaś Henryk zdawał się nie słuchać tej mowy dodała:
— Nie lękaj się, skoro tylko moja duma jest obrażoną, mam dosyć siły; z sercem nie tak byłoby mi łatwo, ale szczęściem, serce nie ma tutaj żadnego udziału.
Henryk wzniósł głowę.
— Pani?... — rzekł.
— Ani jednego wyrazu więcej — odrzekła królowa z powagą wznosząc rękę, jeżeli nie chcesz, abym sądziła, że twoje pobłażanie jest wyrachowanem. Jesteśmy bratem i siostrą, zatem zrozumiemy się snadnie.
Henryk przyprowadził ją do Fosseuse i rękę lodowatą chorej podał do dłoni.
— Jedź, jedź Najjaśniejszy panie na łowy. Wyjeżdżając wyprowadzisz z sobą ciekawych.
— Ale — odrzekł Henryk — nikogo nie widziałem w przedpokoju.
— Czy tak?... — odpowiedziała Małgorzata